Prof. Jan Żaryn: Jan Paweł II był wizjonerem

18 maja 2020 obrazek_wyróżniający

– Jan Paweł II był wizjonerem, w swoich homiliach z pielgrzymek do Polski w okresie komunistycznym potrafił przekazać treści, które właściwie dopiero teraz są możliwe do zrealizowania, warto więc do nich powrócić – ocenia prof. Jan Żaryn. W rozmowie z KAI historyk mówi o pierwszych pielgrzymkach papieża Polaka do Ojczyzny. W poniedziałek 18 maja przypada setna rocznica urodzin Karola Wojtyły.

Anna Rasińska (KAI): „Gaude Mater Polonia” to hasło pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Wówczas padły pamiętne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi. Tej ziemi!”. Miały one szczególne znaczenie dla społeczeństwa. Mówi się, że bez tej wizyty nie byłoby „Solidarności” i późniejszego obalenia ustroju komunistycznego. Jakie były jej okoliczności, a potem skutki?

Prof. Jan Żaryn: Na wstępie trzeba podkreślić, że w latach 70. za sprawą autorytetu kard. Stefana Wyszyńskiego, nastąpił bardzo wyraźny wzrost rangi Kościoła w Polsce. Jednocześnie doszło do stopniowej kompromitacji ideologii marksistowskiej i funkcjonowania państwa komunistycznego, które nie umiało przezwyciężyć kryzysów, zwłaszcza tych natury gospodarczej. W takich warunkach doszło do wyboru papieża Polaka – Jana Pawła II. Dzięki temu Kościół w Polsce zaczął stanowić atrakcyjną, niezależną siłę, stawiającą się ponad polityczny gorset, który założyły nam mocarstwa w układach z konferencji jałtańskiej oraz poczdamskiej.

Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski wywołała niewątpliwie wielką nadzieję na wyrwanie się narodu z wrogich kleszczy, które dotąd wydawały się niezmienne (przynajmniej dla ówcześnie żyjących pokoleń). Wizyta ta, okazała się także olbrzymim potencjałem na przyszłość. W czerwcu 1979 roku papież poruszył kwestie, o których naród nie słyszał co najmniej od Wielkiej Nowenny i Roku Milenijnego. To już wtedy mówił do nas i za nas. Należy dodać, że było to już zupełnie nowe pokolenie, które dostało dawkę prawdy o sobie, jako o wspólnocie narodowej. W tym samym czasie pobytu Ojca św. władze komunistyczne nagle stały się nieobecne, co w totalitarnym państwie wydawało się wręcz absurdem. A zatem to było możliwe!

Kościół okazał się przestrzenią, w której wartości, takie jak: wolność i niepodległość, ponad 1000-letnia tradycja narodowa, tożsamość… wybrzmiały. Prymas był interrexem. Nastąpiła przemiana, która miała olbrzymie konsekwencje, chociażby w późniejszych strajkach, z których wyrosła Solidarność jako związek zawodowy odwołujący się do chrześcijaństwa, a następnie wielomilionowy ruch. Miało to olbrzymie znaczenie – fenomen ruchu, który objął całe społeczeństwo, a jednocześnie nawiązywał do wartości, mimo istnienia silnego nurtu marksistowskiego w PRL, w obozie, ale i w Europie Zachodniej, wśród elit, w mediach, w związkach zawodowych, itd…

KAI: Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski miała się odbyć w sierpniu na 1982 roku, podczas gdy w Polsce trwał stan wojenny. Dlaczego nie mogła się odbyć w tym terminie? Co wniosła ta wizyta?

– Pielgrzymka ta miała się odbyć w 1982 r. ze względu na Jubileusz 600-lecia obecności obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, będącej symbolem glorii Polski katolickiej. Dla komunistów ta okoliczność była kompletnie nie do przyjęcia. W ich mniemaniu naród mógłby wówczas zjednoczyć się wokół Czarnej Madonny jak w sierpniu 1920 r., a uroczystość pobudziłaby nadzieję na odzyskanie wolności i chęci do konfrontacji z twórcami stanu wojennego.

Był też drugi powód. Papież jednoznacznie dał do zrozumienia, że przed jego wizytą muszą być spełnione pewne warunki – zniesienie stanu wojennego i uwolnienie internowanych działaczy Solidarności, tzn. podjęcie rzeczywistego dialogu z narodem. Te warunki były nie do zaakceptowania dla komunistów, którzy nie chcieli żeby papież w ogóle przyjeżdżał. Jednocześnie robili wszystko by zrzucić odpowiedzialność za zamknięcie przed nim granic na Episkopat i Kościół. Ta próba manipulacji się nie powiodła. Komuniści zrozumieli, że muszą zezwolić na wizytę Jana Pawła II i pielgrzymka odbyła się już w czerwcu 1983 r., mimo bardzo wyraźnych obaw ekipy Jaruzelskiego, że może spowodować wzrost napięcia między narodem a władzą, a dotychczasowe sukcesy w pacyfikacji społeczeństwa zostaną zaprzepaszczone. Tak się rzeczywiście stało.

Ta pielgrzymka była nazywana „pielgrzymką nadziei” ponieważ zaistniała w momencie historycznym, kiedy Polacy czuli się zdruzgotani wygraną wojną wywołaną przez gen. Jaruzelskiego; w odczuciu społecznym udało mu się wprowadzić stan wojenny, zgnieść ruch Solidarności, doprowadzić do demontażu zorganizowanego społeczeństwa Polskiego w latach 1980-1981. Pozostawała już tylko nadzieja i ją właśnie zapalił Jan Paweł II. Komuniści mieli świadomość, że efektem przyjazdu papieża jest dodatkowy wzrost autorytetu Kościoła w Polsce, który stał się alternatywną wobec władz państwowych, przestrzenią aktywności i wolności organizującego się w jego łonie narodu. Ta pielgrzymka była momentem wzmacniającym nadzieję narodu i lokującym tę nadzieję w przestrzeni Kościoła.

Dlatego właśnie jesienią 1983 roku władze komunistyczne, być może pod naciskiem Rosjan, podjęły decyzję o wyraźnie represyjnych działaniach wobec Kościoła i jego ludzi, a także wobec katolicyzmu w przestrzeni publicznej. Można powiedzieć, że to „ostatnia czkawka” komunistów; taka powracająca próba stalinizacji Polski, z wszelkimi tego konsekwencjami, z wyrzucaniem krzyży ze szkół, z próba wprowadzenia religioznawstwa, zerwaniem rozmów o prawnym położeniu Kościoła w PRL, itd., a także represjami wobec ludzi Kościoła, czego przykładem są śmierci kolejnych kapłanów – o. Honoriusza Kowalczyka, ks. Jerzego Popiełuszki, próby zamordowania ks. Adolfa Chojnackiego, i szykanami wobec ludzi świeckich, którzy wspierali kapłanów.

KAI: W dniach 8-14 czerwca 1987 r. Jan Paweł II odbył trzecią pielgrzymkę po Polsce. Mówi się, że była to najbardziej polityczna pielgrzymka, która otworzyła drogę do przełomu w 1989 roku. Czy tak faktycznie było?

– Jest w tym dużo racji. Władze komunistyczne w Polsce chciały wykorzystać tę wizytę do legitymizowania swojej egzystencji. Ekipa Jaruzelskiego była świadoma, że Gorbaczow podjął strategiczną decyzję, że przestaje być jedynym gwarantem władzy genseków w poszczególnych państwach. Zatem każdy komunistyczny przywódca musiał sam zadbać o legitymację swojej władzy – czy to za pomocą bata, czy marchewki, ponieważ straszak Moskwy przestał być wystarczającym argumentem trwania narodu w niewoli. Jaruzelski rozumiał tę sytuację, chciał zaszantażować papieża, że za cenę ustępstw wobec Kościoła mają być wznowione stosunki dyplomatyczne z Watykanem, co otworzy mu wstęp na zachodnie salony – w konsekwencji pożyczki i nowy NEP ratujący upadłą gospodarkę. Jednak stanowisko Jana Pawła II, że nie ma wolności bez Solidarności, i jego słowa wypowiedziane podczas mszy na Zaspie oraz w Westerplatte uświadomiły generałowi, a także dyplomacji watykańskiej skorej do ustępstw, że nie ma na to szans. Werdykt ten został także przyjęty przez Episkopat Polski.

Papież podczas spotkania z młodzieżą na Westerplatte dał młodym olbrzymią dawkę nadziei, obdarzając ją poczuciem wolności, wzmacniając coś, co można nazwać, naturalnym dążeniem człowieka do uczciwego i godnego życia. Wskrzesił w młodzieży poczucie, że honor jest szalenie ważny. To była niesamowicie wychowawcza lekcja dla młodego pokolenia, której skutki możemy z pewnością widzieć do dziś.

Z kolei podczas spotkania na Zaspie, kiedy Solidarność wyszła na gdańskie aleje, okazało się, że jest ruchem licznym, bardzo obecnym w zbiorowej pamięci narodu, a nie zamkniętym w podziemiu. To uzmysłowiło władzy, że nie da rady się zalegitymizować bez dialogu z wybraną częścią Solidarności. Efektem były rozmowy okrągłego stołu, poprzedzone strajkami z 1988 r., i próba zachowania władzy przez komunistów na nowych zasadach.

KAI: Kolejna pielgrzymka, której hasło brzmi: „Bogu dziękujcie, ducha nie gaście”, znacznie różniła się od poprzednich. Można powiedzieć, że wtedy, w 1991 r., Jan Paweł II przybył do Polski, aby pomóc swoim rodakom żyć i korzystać z otrzymanej wolności.

– Podczas IV pielgrzymki potwierdziło się, że Jan Paweł II był niesamowitym wizjonerem, w swoich homiliach potrafił przekazać taką treść, która właściwie dopiero teraz jest możliwa do zrealizowania i zaakceptowania przez znaczącą część narodu – o rodzinie, o życiu, o realnej wolności, a nie ideologicznie zadekretowanej przez wszechwładną liberalną lewicę.

Nie tylko dlatego, że był on geniuszem, ale też dlatego, że naród nie był gotowy do zrozumienia jego przesłania – że wspólnota narodowa jest olbrzymią wartością, tak jak rodzina, że nie ma wolności bez wysiłku, bez systemu wartości, że wolność to nie swawola tylko zadanie… To wszystko staje się dzisiaj coraz bardziej zrozumiałe. Także w okresie epidemii. Widzimy, że wszystkie modne slogany są miałkie, potrzeba nam mobilizacji ku wartościom, by stan wolności móc w sobie i we wspólnocie podtrzymywać. IV pielgrzymka i rozważania papieża wokół Dekalogu, jest przebogata w treści, które bardzo by nam dziś pomogły. Warto się zatem wczytać w te homilie.

W ostatnich pielgrzymkach papieża, zakończonych Aktem Miłosierdzia Bożego, jest wiele odwołań do stulecia męczenników, polskiej historii XX wieku, np. do polskich świętych i błogosławionych okresu II wojny światowej, którzy są dla nas przykładem, obrazem wielkości człowieczeństwa. Papież daje nam szansę, zostawiając nas właśnie z Bogiem Miłosiernym.

***

Jan Żaryn – profesor nauk humanistycznych, wykładowca w Instytucie Nauk Historycznych UKSW; p.o. dyrektora Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I.J. Paderewskiego; red. nacz. „W sieci Historii”. Jest historykiem specjalizującym się w historii XX wieku. W l. 2015-2019 był senatorem RP.

Źródło: https://ekai.pl/prof-jan-zaryn-jan-pawel-ii-byl-wizjonerem-jego-przeslanie-jest-coraz-bardziej-aktualne/?fbclid=IwAR2mbCsZWxXLkpWqNbwkNRtJSJm1y64QnL9SZYyF5XCQ-H7g_c9bon5qp9o

Autor: Redakcja IDMN