Czy wiesz, że… – Zbigniew Herbert o Władysławie Jabłonowskim …
16 września 2020… krytyku literackim, działaczu Zetu, Ligi Narodowej i Stronnictwa Narodowej Demokracji, bliskim współpracowniku Romana Dmowskiego.
Poznali się w okresie powojennym w Sopocie, gdzie dawny działacz polityczny zamieszkał z synem po 1945 r. opuściwszy zniszczoną Warszawę. Gdy zmarł, młody Herbert na łamach „Twórczości” zostawił o nim ciepłe, osobiste wspomnienie:
„(…) śmierć ta przeszła bez echa. Poskąpiono nawet skromnej wzmianki dziennikarskiej. Można to sobie ostatecznie wytłumaczyć. Ten długowieczny i żywotny człowiek miał zaiste życiorys nieuzgodniony i ankietowo podejrzany. Ale ponieważ po śmierci dostępuje się łaski nawet cenzorów … (…) Poznałem go pod koniec życia i ze zdziwieniem stwierdziłem, że pozbawiony jest goryczy wygnańca, chociaż jego przymusowa emerytura miała wszystkie cechy wygnania. Jeśli nazwisko jego pojawiało się w prasie, pisano o nim jako o dawno zmarłym. A tymczasem on żył, pochłaniał czasopisma, zwłaszcza literackie, czytał je nie tylko zachłannie, ale także metodycznie i przy każdym spotkaniu zasypywał mnie pytaniami o młodych debiutantów, których utwory zwróciły jego uwagę. Taki był ów <<książę>>, gotowy zawsze biec na koniec miasta, aby porozmawiać z młodym człowiekiem o literaturze (…) Szliśmy razem nad morzem, a on z wielkim żarem tłumaczył mi, dlaczego nie lubi Orzeszkowej, tego jej babskiego pisania. A potem szła zabawna anegdota o jubileuszu urządzonym za życia pisarki i ufundowaniu prywatnej nagrody literackiej w postaci kołdry puchowej i budzika. O Prusie natomiast mówił zawsze bez ironii, w tonie ciepłego sentymentu (…). Jego sympatie i antypatie nie umierały i dzięki temu żyli ludzie, z którymi się zetknął. A kogóż on nie znał? Cały wielki panteon opuszczał nagle marmurowe wyżyny i odkrywaliśmy ludzi obecnych i bliskich. Myślałem wówczas, jak bardzo potrzebni są w kulturze tacy długowieczni i pamiętliwi. Oni przydają tradycji rumieńców. (…) Piszę, ponieważ inni, którzy go lepiej znali, ostrożnie milczą. Bardzo małoduszna ostrożność. Warto pomyśleć o tym, co pozostało po Władysławie Jabłonowskim, o jego szkicach i pasjonujących pamiętnikach, które czytał przyjaciołom w ostatnich latach życia. Dlatego rzucam tą spóźnioną grudkę pamięci”.