„Franciszek Kwilecki i Andrzej Wierzbicki – zapomniani współpracownicy polskiej siły gospodarczej w II RP” – Ryszard Czarnecki. Obowiązki polskie.

18 lutego 2021

Warto przywrócić do wspólnotowej pamięci sylwetki dwóch ludzi, którzy działając na niwie gospodarczej i odwołując się do interesu narodowego  przyczynili się do zwiększenia polskiego potencjału w wymiarze ekonomicznym. Ich życiorysy pokazują, jak głęboko nieprawdziwy był niemiecki stereotyp „Polnische Wirtschaft”, forsowany w ramach antypolskiej kampanii defamacyjnej.  

Mowa o Franciszku Kwileckim oraz Andrzeju Wierzbickim. Ich daty urodzenia dzieli dwa lata. Pierwszy to przedsiębiorca i jak go nazywano „polityk Kresów Zachodnich”. Urodził się w 1875 roku, a drugi – Andrzej Wierzbicki, minister, poseł  Narodowej Demokracji, twórca „Lewiatana” – w 1877.       

Kwilecki był synem Wielkopolski, a więc terenu, na którym polskość zaciekle broniła się przed germanizacją – w dużej mierze na płaszczyźnie ekonomicznej. Urodził się w należącym do jego rodziny Dobrojewie pod Szamotułami. Był w linii prostej prawnukiem generała Henryka Dąbrowskiego, o którym śpiewamy  w polskim hymnie. Jego ojciec, Stefan był posłem Koła Polskiego w Reichstagu ,w Berlinie i znanym społecznikiem. W pewnym sensie, choć przyszło naszemu bohaterowi żyć w XIX i XX  wieku –  był człowiekiem renesansu: z jednej bowiem strony ukończył szkołę rolniczą w Berlinie, a z drugiej rzeźbę w akademii sztuki w Paryżu. Poza gospodarką był wierny artystycznej pasji aż do śmierci. Jeszcze przed I wojną światową jego dwie prace znalazły się na Grand Salon des Arts w Paryżu. Ożenił się z Jadwigą Lubomirską, rodzoną siostrą Zdzisława, późniejszego członka trzy osobowej Rady Regencyjnej.

Pierwsze dwie dekady XX wieku to okres jego olbrzymiego zaangażowania politycznego: był m.in. pośrednikiem między zaborczymi władzami niemieckimi a środowiskami polskim. Współpracował tez z Radą Regencyjną, w której zasiadał jego szwagier, a także z emigracyjnym Komitetem Polskim w Szwajcarii. Przestał udzielać się w polityce, gdy do władzy doszedł Józef Piłsudski. Ciekawe, że jedno ich łączyło: sceptycyzm co do Rosji – okazało się to jednak niewystarczająca podstawa współpracy …   

Po odzyskaniu niepodległości Franciszek Kwilecki skupił się na gospodarce. Jego rodzinny majątek koło Szamotuł liczył 1200 ha ziemi, 800 ha lasów i kilka stawów rybnych. Był to nie tyle majątek, ale wręcz ziemiańskie „przedsiębiorstwo”.

Kwilecki z rodziną mieszkał w „wielkopolskich Puławach”, bo tak nazywano jego pałac, w którym kiedyś gościł ostatni polski król Stanisław August Poniatowski.

Od roku 1900 funkcjonował założony przez jego matkę (de domo Mańkowską) Zakład Gospodyń Wiejskich – jedyna  w regionie szkoła zawodowa dla dziewcząt. 

Był świetnym gospodarzem i zarządcą, brukował drogi, wprowadzał mechanizację, zwiększał wydajność dzięki podwojeniu sztucznych nawozów. Zawarł umowę z Uniwersytetem Poznańskim i w jego majątku studenci odbywali  praktyki korzystając jednocześnie z doświadczalnego pola roślin i zbóż. 

Największą jego pasją była jednak stadnina koni. Pierwsze w Polsce stado Anglo-Arabów przeznaczonych do gry w polo (!) powstało właśnie u niego.  Przed I wojną światową nabył pierwszego konia pełnej krwi arabskiej, kilka lat po odzyskaniu niepodległości konia półkrwi arabskiej. Pod koniec 1927 roku miał aż 330 konie, w tym ponad 150 koni krwi angielskiej. Reszta to konie orientalne, przy czym dążył on do stworzenia krzyżówki konia orientalnego z wielkopolskim – wytrzymałej i sprawnej. Zmarł dwa lata przed agresją Niemiec na Polskę i wybuchem II wojny światowej. Nie musiał oglądać, jak wszystkie konie ze stadniny Kwileckiego wraz jego synem Janem poszły na front we Wrześniu 1939 roku…

O Andrzeju Wierzbickim dziś, jeśli w ogóle, mówi się w kontekście „Lewiatana”. Taką nazwą określono powstały pod koniec 1990 roku Centralny Związek Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów. Tymczasem nie mniej ważne było też jego ideowe i politycznie zaangażowanie. Na studiach na elitarnym Państwowym Instytucie Technologicznym w Petersburgu był organizatorem konspiracyjnego ZET-a czyli narodowego Zwiazku Młodzieży Polskiej. Następnie współpracował z Romanem Dmowskim jako członek Delegacji Ekonomicznej na konferencję pokojową w Paryżu po I wojnie światowej. W rządzie Chjeno-Piasta był ministrem przemysłu i handlu. Dwukrotnie z list prawicy był tez wybierany do Sejmu RP – wraz z księciem Januszem Radziwiłłem tworzył frakcje konserwatywno-narodową. Z Obozem Narodowym formalnie związany był do 1928 roku.                   

W swojej działalności publicznej kierował się zasadą, że „kapitał ma narodowość”.  Bardzo konsekwentnie działał na rzecz wspierania polskiego żywiołu w gospodarce II Rzeczypospolitej i promocje – jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli – polskich firm. Inaczej niż Eugeniusz Kwiatkowski i inni autorzy polityki gospodarczej państwa polskiego w latach 1930-ch domagał się wspierania przede wszystkich prywatnych- a nie państwowych – polskich firm.

Po II wojnie komuniści pozbawili go całego majątku i szykanowali. Zarabiał na życie robiąc tłumaczenia z… języka rosyjskiego, które podpisywał pseudonimem. Był erudytą, znawcą teologii (na pamięć znał „Nowy Testament”), astronomii, medycyny i biologii.

Właśnie dopiero co, bo 11 lutego minęła równo 60-ta rocznica jego śmierci. Co roku przyznawane są nagrody jego imienia. Dostają je szczególnie zasłużeni polscy przedsiębiorcy. Pytanie tylko czy ci, którzy je wręczają, wiedzą że laureat nagrody przez lata był politykiem związanym z  Obozem Narodowym, posłem i ministrem tej formacji?

Przedstawiłem sylwetki Franciszka Kwileckiego i Andrzeja Wierzbickiego, bo warto przywracać do naszej zbiorowej pamięci osoby, które w przeszłości współtworzyły szeroko rozumianą  p o l s k ą    s i ł ę  –  także w sferze gospodarki. A zwłaszcza warto reagować, gdy życiorys przynajmniej jednej z nich jest dzisiaj, ze względu na „polityczną poprawność”, pozbawiony jakichkolwiek konotacji politycznych z Ruchem Narodowym, co przecież falsyfikuje rzeczywistość.

Autor: Redakcja IDMN