Jan Żaryn: Wspomnienie o Szewachu Weissie

4 lutego 2023

Właśnie przeczytałem, że zmarł Szewach Weiss. Miałem z nim dziwne relacje, rzadkie a jednak dość intensywne i dobre. Ja rzekomy antysemita, i on Żyd kochający Polskę, ale chyba nie moją tylko swoją – jak ją widział. Po raz pierwszy na żywo widziałem go w IPN, gdy kończyła się jego rola ambasadora Izraela w Polsce. A zatem był to rok 2004. Na ostatnim piętrze w IPN przy ul. Towarowej, w wielkiej sali konferencyjnej odbyła się uroczystość ku czci zmarłego właśnie śp. Tomka Strzembosza, z którym współpracowałem m.in. przy organizacji Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, w tym zbieraniu relacji. Tomek był także głównym polemistą z naszej strony wobec kłamstw Grossa zawartych w jego „Sąsiadach”. I wtedy właśnie, na tym 12 bodaj piętrze Weiss powiedział znamienne słowa: „Dzięki profesorowi Strzemboszowi zrozumiałem, że były różne stodoły i Polaków ratujących Żydów było więcej niż wynika to z poznania historii przez Instytut YV”. Oczywiście mówił dłużej, ale taki był sens jego wypowiedzi. A mówił to człowiek, który przez lata kierował Instytutem, więc poniekąd skrytykował siebie. Do tej parafrazy o różnych stodołach, w domyśle gdzie palono Żydów, ale także ich ratowano w latach okupacji, wracał wielokrotnie. Pamiętam jego publiczne wypowiedzi, w których starał się być lojalny wobec głosicieli głównych tez żydowskich, a jednocześnie lojalny wobec prawdy o przebiegu II wojny światowej na ziemiach polskich. Stąd, znajdował z nami ważną płaszczyznę porozumienia – to Niemcy i tylko Niemcy byli, są i będą odpowiedzialni za Zagładę Żydów.

W latach 2004-2009 gdy byłem jednym z polemistów wobec środowisk żydowskich pan Weiss musiał mnie rozpoznać. Swego czasu zadzwoniła do mnie jego asystentka mieszkająca w Polsce (niestety nie pamiętam nazwiska) z pozdrowieniami od niego i dużą porcją ciepłych słów. Że on wie o mojej dumie z bycia Polakiem, i o moich badaniach na tematy polsko-żydowskie wypowiada się pozytywnie, choć wyników nie podziela. Chodziło zapewne o moje słynne zdanie, wielokrotnie cytowane (także przez media watykańskie), że Polaków ratujących Żydów mogło być nawet milion (oczywiście trzeba dobrze zdefiniować pojęcie pomocy). Powtarzał mi to Tomek Strzembosz w prywatnych rozmowach, ale nigdy nie powiedział o tym głośno. A ja powiedziałem i do dziś podtrzymuję tę opinię. Wracając do rozmowy z tą panią (bodaj z Chmielnika), prosiła czy bym nie popromował książkę Szewacha Weissa i wraz z nim wystąpił podczas konferencji popularnonaukowej. Oczywiście się zgodziłem. Niestety nie pamiętam gdzie to się odbyło, ani tytułu książki (chyba chodziło o wspomnienia z „Z jednej strony, z drugiej strony” Wydawnictwo Pruszyński). Ktoś prowadził tę dyskusję między nami, a może to ja prowadziłem i był to swoisty wywiad. Teza główna jego książki, jeśli dobrze pamiętam, to znów powtórzenie tej prawdy o różnych stodołach, w domyśle różnych postawach Polaków. Na szczęście nie uważał, że to ludzie chrześcijańskiej prawicy i konserwatywni antysemici mordowali Żydów w czasie wojny współpracując z nazistami, a lewica szczególnie komunistyczna pomagała jak mogła. Szczególnie że odnalezieni przez niego ratujący go czasie wojny Polacy (on był wówczas małym dzieckiem), to rodziny chłopskie, pobożne i polskie na wskroś. Postawił jednak inną tezę, podobną do tej którą Żydzi ponoć stawiali podczas Zagłady – gdzie wtedy był Bóg? Dlaczego tak się mścił na niewinnym narodzie żydowskim? Pamiętam, że poczułem się urażony, jakbym miał bronić Boga, oskarżonego. Odpowiadałem mu, że my chrześcijanie wiemy że Bóg dał człowiekowi wolną wolę, którą ludzkość wykorzystała do zabijania ludzi. To pogaństwo nazistowskie i bolszewickie zabijało ludzi, a nie Bóg. On cierpiał. I tak będzie zawsze, kiedy człowiek postawi się w roli Boga i nada sobie jego prawa. Zniszczy moralność, zniszczy przykazania – z nie zabijaj na czele. Szewacha Weissa moje wywody nie przekonały, uważał, że Zagłada to dowód na nieistnienie Boga. Jakże się mylił, o czym już dziś wie.

Szewach Weiss był Żydem rozumiejącym Polaków. Był Żydem i nigdy nie pozwolił sobie, by zniżyć się do krytyki swojego narodu, reprezentował jego interesy niezwykle godnie i inteligentnie. A jednocześnie rozumiał Polaków, tych realnych, także tych którzy publicznie krytykowali wypowiedzi ważnych polityków żydowskich, antypolskie. Miał zdolność do słuchania i nie zamykania drzwi. Był świetnym dyplomatą, który emocje pozytywne włączył do arsenału realistycznych narzędzi stosowanych w polityce, w dyplomacji. Kontrolował jednak swoje emocje doskonale.

Jan Żaryn

Autor: Redakcja IDMN