prof. Jan Żaryn – „3 V 1891 r. – nieznane oblicze Pana Romana”
1 maja 2020Roman Dmowski jako członek od 1889 r. Ligi Polskiej, także tajnego ZMP „Zet”, a jednocześnie student Cesarskiego Uniwersytetu w Warszawie, na początku 1891 r. podjął próbę zorganizowania serii wystąpień patriotycznych, nawiązujących swym charakterem do czasów „rewolucji moralnej” sprzed powstania styczniowego. Celem tych manifestacji było poruszenie opinii publicznej Warszawy, i szerzej ziem Królestwa Kongresowego, coraz bardziej zastygłej i pozbawionej woli przeciwstawienia się idei trójlojalizmu. Skostnienie politycznych elit w trzech zaborach, jego zdaniem, stało się nieznośnym początkiem rezygnacji z woli odzyskania przez Polaków niepodległości. Należało się temu przeciwstawić. Dmowski miał wówczas 27 lat. Najpierw, w marcu 1891 r. z jego inicjatywy studenci cesarskiej uczelni podjęli bojkot teatru rosyjskiego w Warszawie, którego sztuki stały się jednym z czytelnych elementów polityki rusyfikacyjnej carskiej Rosji wobec Polaków. (Nie wiem czy harcerze Szarych Szeregów piszący na murach podczas okupacji niemieckiej „tylko świnie siedzą w kinie”, wiedzieli iż biorą przykład z Dmowskiego i jego kolegów). Jak pisał Stanisław Kozicki: „młodzież rozlała w sali teatralnej przed przedstawieniem cuchnące chemikalia”, a gdy to nie pomagało po kolejnych przedstawieniach zrzucała na wykwintne ubrania wychodzących z teatru Rosjan specjalny kwas niszczący ich garderobę. Równocześnie, w marcu 1891 r. Dmowski napisał a następnie w kwietniu rozrzucił po Warszawie odezwę wzywającą warszawiaków do udziału w planowanej przez Ligę Polską manifestacji patriotycznej w 100-ą rocznicę Konstytucji 3 maja. Carska policja podjęła wprawdzie przeciwdziałania, ale nie udało się jej zablokować przygotowanego scenariusza wydarzeń. W kilkustronicowej odezwie Dmowski pisał m.in. : „Żaden naród nie przeżył tyle w ciągu tego wieku, co my! Żaden naród nie wydał tylu bohaterów, żaden tyle klęsk nie poniósł! Racławice i Maciejowice, legiony na obczyźnie i powrót ich do kraju, Grochów i Ostrołęka, rok 46-y i straszna rzeź galicyjska, rok 48-y, powstanie 63-go roku i ten długi pochód kibitek przez śnieżne stepy Sybiru – oto obraz niedawnej przeszłości. […] Po ostatnim powstaniu przygnębiony naród zaczął żyć polityką pokory, zaczął karku pod ciosy podstawiać i znosić je cierpliwie. Znaleźli się tacy, co nauczali, że pokornych mniej uciskają”. Wzywając do rewolucji moralnej, przedstawiciel pokolenia niepokornych, nawoływał więc do odwagi, ale rozumnej wynikającej z analizy rzeczywistości: „trzeba wątpiącą i bezduszną część narodu ożywić, natchnąć duchem protestu, powołać do wspólnej pracy na polu odrodzenia narodowego”. W tych słowach odnajdziemy już także przyszłego, starszego Pana Romana, który jednak wiosną 1891 r. będzie przede wszystkim optymistycznym romantykiem: „Niech nie śmie nikt w Niedzielę Trzeciego Maja oddawać się zwykłym rozrywkom, uwłaczającym powadze święta narodowego, niech wszyscy mieszkańcy Warszawy pamiętają, że w ich grodzie była Konstytucja ogłoszona, że zaprzysięgana była w kościele św. Jana, że w tymże kościele jest grobowiec Dekerta, jednego z wybitniejszych działaczy pamiętnej epoki, że wreszcie w ogrodzie botanicznym są szczątki kaplicy Trzeciego Maja!”. Swoja odezwę zakończył słowami, które całemu pokoleniu będą od tej pory towarzyszyły: „Niech żyje Polska!”. Program obchodów rocznicy obejmował poranną mszę św. w katedrze, tam gdzie król i marszałek Sejmu Czteroletniego udali się z towarzyszącą galerią posłów i widzów, by dziękować za konstytucję 3 Maja. Następnie, tłum warszawiaków i przyjezdnych miał podążać traktem królewskim ku ogrodowi botanicznemu w al. Ujazdowskich, gdzie w 1792 r. postawiono poświęcony kamień węgielny, miniaturkę przyszłej Świątyni Opatrzności Bożej, autorstwa słynnego architekta Jakuba Kubickiego. Konsul francuski Pierre Boyard donosił do swych zwierzchników już w kwietniu 1891 r.: ”Partia wywrotowa [Liga Polska] wyzyskuje tę rocznicę dla wywołania demonstracji narodowych w Warszawie. […] Po fabrykach i warsztatach rozrzucono wiele odezw drukowanych w Galicji w języku polskim” (I przerzucam za kordon). I rzeczywiście, tego dnia – 3 maja 1891 r. – tłumy warszawiaków spotkały się w ogrodzie botanicznym: „Zamieszki wywołała tylko duża gromada studentów, którzy wczesnym rankiem zebrali się w katedrze św. Jana i udali się do Ogrodu Botanicznego dla złożenia wieńców na ruinach Kaplicy Opatrzności. Wieńce skonfiskowała natychmiast policja, która też zaaresztowała pewną ilość najoporniejszych studentów” – raportował ten sam konsul. Dziennikarz „Wolnego Słowa Polskiego” kontynuował opis marszu w drugą stronę: „Tłum płynął ku Zamkowi. Klejgels (oberpolicmajster) mu drogę zastąpił i wezwał do rozejścia się, popierając wezwanie swoje sotnią kozaków, która nahajkami razy rozdawała na prawo i lewo. Argument ten popędził część publiczności do Ogrodu Saskiego”. Tam dokonano wspomnianych aresztowań; wśród zatrzymanych i osadzonych w areszcie znalazł się student Bruliński, który – z niewiadomych powodów- popełnił tam samobójstwo. Jego pogrzeb z kolei, stał się kolejną manifestacją polityczną. Aresztowania kontynuowano, w sumie zatrzymano ponad 100 żałobników, którzy następnie otrzymali karę dozoru policyjnego; w sumie skazano zaś 24 osoby na kary od 4 tygodni do 6 miesięcy. Wśród zatrzymanych nie było głównego organizatora zamieszek.
Po wydarzeniach majowych 1891 r., Roman Dmowski kontynuował swoje studia a następnie po ich zakończeniu jesienią tego roku udał się na Zachód, głównie przebywał głównie w Szwajcarii. Jako członek Ligi Polskiej spotykał się tam m.in. z Zygmuntem Miłkowskim, którego skutecznie przekonywał do zmiany charakteru tajnej organizacji. Efektem tych ustaleń była decyzja, zrealizowana ostatecznie w początkach kwietnia 1893 r. o przekształceniu LP w Ligę Narodową i o przeniesieniu władz Ligi z emigracji do kraju. Zanim jednak do tego doszło, w lipcu 1892 r. Dmowski postanowił wracać do Warszawy. Tymczasem latem i jesienią 1891 r. carscy urzędnicy i policjanci zaczęli aresztować nie tylko uczestników, ale także prawdziwych i domniemanych organizatorów manifestacji 3-majowej. Prokurator Turau, prowadzący śledztwo, odkrył także istnienie tajnej struktury (jak wiadomo Ligi Polskiej), której celem było odzyskanie przez Polskę niepodległości, i która powołała specjalnie w tym celu utworzony Skarb Narodowy. Aresztowani prowodyrzy – pisał on – „winni są przynależności do tajnego towarzystwa, mającego na celu w dalszej lub bliższej przyszłości przez obalenie obecnego państwowego ustroju odbudowanie politycznej niepodległości Polski i w tym celu wydawali i rozpowszechniali zabronione wydawnictwa i przedmioty podburzające przeciw Władzy Najwyższej”. Dmowskiego jeszcze w Szwajcarii ostrzegano by nie wracał, gdyż może być aresztowany. Był wszakże autorem głównej odezwy nawołującej do wzięcia udziału w manifestacji, a także jej współorganizatorem. To wiedział on, ale mylnie sądził, że carscy urzędnicy o tym nie wiedzą. Tymczasem, jak wspominał Stanisław Kozicki, „gdy Dmowski przyjechał w pierwszych dniach sierpnia [1892 r.] na stacje Granica, aresztowano go i odesłano do Cytadeli warszawskiej”. Wszczęto wobec niego śledztwo, w wyniku którego został oskarżony „w sprawie o przestępstwo polityczne z powodu stulecia polskiej konstytucji 3-maja 1791 roku”. Przebywał w Cytadeli ponad 5 miesięcy; w tym samym miejscu co przed nim więzieni tam byli powstańcy styczniowi, a wcześniej kolejni konspiratorzy – emisariusze z emigracji na kraj. Ostatecznie, został warunkowo zwolniony za kaucją w pierwszych dniach stycznia 1893 r., czekając następnie na wyrok (w tym czasie oczywiście prowadził ożywioną działalność konspiracyjną m.in. powołując Ligę Narodową). Gdy wyrok ostatecznie zapadł, w listopadzie 1893 r. Dmowski musiał pod nadzorem policji carskiej osiąść w głębi Rosji, ostatecznie w Mitawie koło Rygi, bez prawa opuszczania tego miejsca i wstępu na teren Kraju Prywislanskiego, przez kolejnych 5 lat. Posłuszne podporządkowanie się temu wyrokowi przekreśliłoby szanse Dmowskiego na prowadzenie konspiracyjnej działalności obejmującej terytorium trzech zaborów. Stąd, ostatecznie w początkach 1895 r., i po uzyskaniu czasowej przepustki pozwalającej na odwiedzenie mamy w Warszawie, nie wrócił na północ, a wręcz odwrotnie pojechał na południe pod granicę austriacką do majątku przyjaciela i członka Ligi Narodowej Mariana Kiniorskiego. Tam, nielegalnie z przepustką w ręku wystawioną na nazwisko stangreta, przekroczył granicę carsko-cesarską. „Nie obyło się zresztą bez emocji- jak pisał biograf Dmowskiego, prof. Krzysztof Kawalec – kiedy urzędnik w punkcie granicznym wyczytał nazwisko stangreta, ten się zerwał i tylko przytomność umysłu Dmowskiego, który w porę chwycił go za płaszcz i przytrzymał, zapobiegła wpadce”.
Tak skończyła się historia zorganizowanej przez Pana Romana manifestacji antycarskiej, 3 maja 1891 r., w setną rocznicę uchwalenia Konstytucji. Dla rodzącego się a potem dojrzałego już obozu narodowego, także w Polsce Odrodzonej, dzień 3 maja był najważniejszym świętem narodowym i katolickim zarazem, uroczyście czczonym. Z kolei, komuniści począwszy od pacyfikacji obchodów rocznicy konstytucji 3 maja zorganizowanych przez studentów UJ w 1946 r. w Krakowie, postanowili podjąć wojnę z tym narodowym i kościelnym świętem. Trwała nieprzerwanie do końca PRL. Ale to już inna historia, choć jednocześnie ciąg dalszy tej samej…
prof. Jan Żaryn
Polecane
Panele dyskusyjne


„W obronie duszy polskiej. Kardynał August Hlond jako opiekun duchowy emigracji polskiej w źródłach Polskiej Misji Katolickiej we Francji 1927–1948”

